czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział Piąty

Rozdział Piąty

Stawiała wolne kroki na szarej, przybrudzonej posadzce. Dochodziła dopiero trzynasta, a jej klasa była zwolniona z dwóch ostatnich lekcji. Aby się nie męczyć postanowiła zostawić książki w swojej szafce szkolnej o numerze osiemdziesiątym-trzecim znajdującej się na samym parterze. Przecisnęła się powoli przez tłum rozgadanym ludzi i stanęła przy niej następne ją otwierając; włożyła do niej większość książek, a także kilka kolorowych zeszytów. Mebel był jasno-żółty w całkiem dobrym stanie wykonany z metalu lub innego podobnego materiału. Trzasnęła drzwiczkami bardzo mocno. Zwróciła uwagę na spadającą powoli białą karteczkę, która właśnie wypadła z Jej szafki.
 
Ale czy to możliwe?
 
Czy to możliwe, że była do Niej?
 
Podniosła ją i niepewnie rozwinęła jasny kawałek papieru wyrwany z jakiegoś zeszytu.

,,Dzisiaj o 17 w kawiarni ''Złota Jama'', proszę przyjdź''

Wiedziała kto mógł być adresatem tego jakże tajemniczego listu i mimo, że nawet przez chwile zastanawiała się czy przyjść to niemalże od razu odrzuciła tą myśl, ponieważ po co miała się tam zjawiać? Zgniotła kartkę i wyrzuciła ją do kosza stojącego przy wyjściu. Gdy pojawiła się na betonowych schodach, a zimny wiatr zawiał jej włosy do tyłu nasunęła na nos czarne, przeciwsłoneczne okulary, aby uchronić się przed słońcem wychodzącym co chwile za chmur. Jej dom nie był wcale, aż tak daleko od szkoły; musiała przejść zaledwie cztery uliczki. Stawiała kolejne kroki wsłuchując się w muzykę rozbrzmiewającą w jej słuchawkach.
 
''Trwając w mojej udawanej grze,
gdzie zabawa nie ma końca.''
 
''Nie moge iść znowu sama do domu,
potrzebuje kogoś by ukoił ból.''
 
''Trwając  w mojej udawanej grze,
gdzie zabawa nie ma końca,
nie mogę znów wrócić sama do domu,
potrzebuje kogoś by ukoił ból.''

Poczuła jak zderza się z kimś i próbując zachować przed chwilą naruszoną równowagę podniosła głowę do góry. Jej szmaragdowe oczy, w których kącie ukrył się strach spotkały się z zimnym, błękitnym spojrzeniem. Stała tak próbując ukryć przerażenie jakie opanowało jej ciało. Nie sądziła, że sprawa się, aż tak się potoczy. Że spotka tą osobę, którą tak bardzo pragnęła uniknąć. Poczuła jak ręka uderza w jej blady policzek, a ona sama lekko chwieje się chcąc ponownie złapać równowagę.
-Jesteś gównem, Nancy..po prostu nic nie wartą dziwką-jad jakim przesączony był głos, wręcz ranił każdy kawałek Jej ciała; zarówno psychicznie jak i fizycznie. Ale nie mogła się czegoś innego po niej spodziewać, bo w końcu taka była Alice. Stojąca przednią typowa blondynka z wrednym, bezczelnym uśmiechem miała na sobie czarną bluzkę odsłaniającą pępek, która idealnie eksponowała duże piersi dziewczyny i  lekko różową spódniczkę pokazującą długie nogi. Nancy próbując ją ominąć znowu poczuła piekący ból na lewym policzku, który przybrał jeszcze intensywniejszy odcień czerwonego. Chcąc przybrać pewniejszą postawę ciała zmusiła się do wypowiedzi.

-Czy mogłabyś...-szepnęła cicho, ale Alice doskonale wiedziała w jakim stanie jest stojąca przed nią brunetka i bardzo dobrze to wykorzystywała.

-Nie nie mogłabym nic dla ciebie zrobić!

Mało brakowało, a kolejny raz Nancy poczuła by ten ból. Jednak powstrzymała ją obca, silna ręka, która złapała kończynę blondynki dosłownie kilka centymetrów przez twarzą Nancy. Cicha radość, która wypełniła ją tylko przez ułamek sekundy znikła zaraz po tym, gdy zobaczyła kto jest jej wybawcą. Sam Luke Hemmings stał z kamienną miną, za którą próbował ukryć wściekłość. Mina Alice zżęła, ale od razu po tym poprawiła swoje blond włosy i uśmiechnęła się uroczo puszczając Mu oczko. Nie odwrócił się jednak gdy odchodziła. Stał na przeciw Nancy wpatrując się w nią oczami pełnymi troski. Odczuwał ból kiedy ona nic nie zrobiła, nie zareagowała, nie uśmiechnęła się. Ominęła go tylko zostawiając na chodniku samego, ale to nie trwało długo.

-Poczekaj!-krzyknął, ale ona nie zareagowała. Stawiała szybkie kroki chcąc jak najszybciej znaleźć  się w swoim łóżku, a on jak na złość pojawił się przy Niej odgradzając potencjalne miejsce ucieczki.

-Śpieszę się.

-Daj mi się odprowadzić...-spojrzał w jej oczy pragnąc odczytać jakiekolwiek emocje, ale nic; ta cholerna pustka zaczynała być przerażająca. Zaczynał wątpić w swoje szanse na jakiekolwiek zbliżenie do Nancy, a bardzo tego chciał. Nie rozumiał dlaczego jakaś niewidzialna siła pchała Go do niej, ale tak było i nie mógł nic na to poradzić.

-To może chociaż kurwa podziękuj!-krzyknął, a Nancy momentalnie skuliła się na podniesiony głos. Nie lubiła takich sytuacji, ale zdawała sobie sprawę, ze błękitnooki miał racje. Uratował Jej w pewien sposób życie i należały mu się jakieś podziękowania. Poczuł poczucie winy kiedy zobaczył jak zareagowała. Zdawała się być taka lekka, niewinna i zagubiona.

I mógł przysiąść, że przez moment, może nawet minimalną setną sekundy, albo mniej zobaczył w jej oczach strach. Ale to uczucie znikło niemal od razu, a jej oczy znów były wyssane z emocji.

A może to tylko wyobrażenie?

-Dziękuje...

I odeszła powstrzymując cisnące się łzy.

********

Ten rozdział miałam podzielić na dwie części, ale stwierdziłam, że nie będę wam wrzucać takiej mega krótkiej, więc o to jest. Dziękuje wam za 1141 wyświetleń! Jesteście najlepsi! <3


6 komentarzy:

  1. Super !! Kiedy następny <3 ?

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany, Luke jaki obronca! :3 Kurde, szkoda, ze tak na nia naskoczyl, teraz Nancy jeszcze bardziej sie w sobie zamknie :/ Do nastepnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział i właściwie dobrze, że go nie dzieliłaś. Jest jak na razie najlepszy. Alice strasznie mnie wkurza. Nie ma to jak skopać leżącego. Uwielbiam Luka, normalnie go kocham. Nie wiem czemu Nancy nie chce się z nim chociaż zaprzyjaźnić. Już mnie to trochę denerwuje. Ciekawi mnie dlaczego ma depresję, bo w końcu jeszcze nie otrzymaliśmy na to pytanie odpowiedzi. Ohhh. Jak ty mnie lubisz zaskakiwać. :) No i fajnie by było gdyby Nancy poszła na to spotkanie. Liczę na to, że ta karteczka była od Luk'a. No bo od kogo by innego. Kocham cie za to :*
    Czekam na kolejny cudoowny rozdział. Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest uszanowaniem pracy autora.