Rozdział Czwarty
Próbował powstrzymać opadające powieki, ale były one zbyt ciężkie jak na teraz, aby mógł spokojnie słuchać wykładu o tkankach roślinnych trwający już dobre pół godziny. Aby nie popaść w stan głębokiego snu schował ręce pod ławkę podnosząc przy tym głowę i delikatnie rozejrzał po sali. Tak jak sądził Calum cicho chrapał, a reszta klasy była w podobnym stanie; albo spała, albo była już temu bliska. Tylko Nancy (tym razem przy sprawdzaniu obecności dosłyszał jej imię) siedziała podparta jedną ręką o stół i jak zgadywał również walczyła ze zmęczeniem, a jej czarno-szare i lekko zabłocone buty na grubej podeszwie delikatnie szurały po błękitnej posadzce. Kiedy dźwięk dzwonka sygnalizujący koniec lekcji na dziś rozbrzmiał w uszach wszystkich do tej pory ledwo żyjących uczniów, a nauczycielka od biologii pokazała gestem ręki, że lekcje uważa za zakończoną wszyscy nagle pobudzeni wybiegli z klasy; tylko Nancy powoli zbierała książki. Nie była chyba świadoma obecności Luka, który bacznie przyglądał się Jej poczynaniom z zainteresowaniem goszczącym na twarzy. Kiedy już zapięła granatowy plecak i podążała do wyjścia, a blondyn upewnił się, że na korytarzu nie ma wielkiego tłumu podążył za nią. Szedł tuż za brunetką stawiając równoległe kroki, ale ona zdawała się tego nie zauważać będąc bardzo zamyśloną i nieobecną. Przed samymi drzwiami niepewnie klepnął ją po ramieniu, a brunetka powoli zatrzymała się odwracając w jego stronę. Skierowała swój wzrok na jego twarz wyczekując, aż słowa nienawiści wypłyną z jego bladych, wąskich ust.
I zobaczył.
Zobaczył piękne oczy o kolorze ciemnej zieleni z żółtymi plamkami po bokach.
Zobaczył pusty wzrok, bez jakichkolwiek emocji, który wpatrywał się w jego niebieskie oczy.
Zobaczył najpiękniejsze oczy na świecie, które nie pasowały do ich właścicielki.
Luke wyobrażał sobie, że jej oczy będą czarne, może szare, ewentualnie brązowe, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że będą, aż tak wyjątkowe. Nie wiedział dlaczego. Może przez jej styl ubierania, który był przeciwieństwem jej oczu, bo Nancy zawsze chodziła ubrana na ciemno, smutno, czarno, a jej zielone oczy wręcz wyrażały chęć życia.
W przeciwieństwie do niej były bardzo pogodne, lecz puste...
-Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś iść na spacer...-wyjąkał ledwo, budząc się z hipnozy kilkakrotnie migając i modląc się, aby się zgodziła. Nancy była zaskoczona, bo od dawna nie słyszała takiej propozycji od tak przystojnego chłopaka jakim był Luke. Zaskoczenie idealne ukryła na twarzy tak jak to robiła zawsze kiedy w grę wchodziły jakiekolwiek uczucia.
-Nie mogę. Moja babcia jest chora. Pa- nim zdążył coś odpowiedzieć dziewczyna zdążyła już zniknąć za drzwiami. Kłamała, a on doskonale o tym wiedział.
Rozczarowany, a także lekko zdenerwowany wysłał wiadomość do swojego kolegi z prośbą o natychmiastowe spotkanie; to był jego plan B. Opuścił budynek szkolny i usiadł na ceglanym murku przed nim. Pogoda była całkiem przyjemna jak na jesień. Lekki, ale chłodny wiatr uderzał w jego twarz, a słońce, które zaczynało wychodzić za szarych chmur oświetlało kawałek ulicy. Wyglądało to jak wyciągnięte prosto z filmu, kiedy to bohater dostaje jakiegoś oświecenia. Tym kawałkiem ulicy, przeciętnym krokiem szedł brunet uśmiechając się lekko pod nosem i wkładając ręce do kieszeni granatowych spodni. Czarna koszulka z logiem Iron Maiden eksponowała jego szerokie ramiona, a czarne vansy przed kostkę zdobiły stopy.
-Mam pytanie-zaczął od konkretów, a twarz towarzysza przybrała poważniejszy wygląd. Jego oczy delikatnie się rozszerzyły, a ręce nerwowo zaczęły poprawiać sterczące włosy.- Chodzi o Nancy....
-O Boże człowieku... trzeba było tak od razu-odpowiedział spokojniej, a sam Luke postanowił nie zastanawiać się o czym myślał towarzyszący Mu chłopak.-Co chcesz wiedzieć?
-Dlaczego...dlaczego ona jest taka taka taka...
-Inna? Spokojna? Tajemnicza? Nieporuszona? Sekretna? Enigmatyczna?-zaczął wymieniać dopóki Luke mu nie przerwał.
-Wiesz w ogóle co to znaczy enigmatyczny?
-Nie mam czasu, Luke, więc szybciej-zgrabnie wymigał się z tematu dobrze wiedząc, że słowo ''enigmatyczny'' przez przypadek przemknęło mu kiedyś przez ucho i nie wiedział w ogóle co ono oznaczało.
-Dlaczego się tak zachowuję?-w końcu te pytanie opuściło jego usta, a on sam spuścił swój błękitny wzrok z Caluma na ciemną ziemie. Przez chwilę panowała niezręczna cisza przy, której tak jakby mulat zastanawiał się czy powinien odpowiedzieć na to pytanie, bo swoją drogą nie powinien się mieszać w te sprawy o ile to w ogóle były ''ich'' sprawy. Luke był nowym uczniem i z jednej strony miał jeszcze czas, aby się czegoś dowiedzieć, ale z drugiej jeśli się nią zainteresował to może mógł by jej jakoś pomóc? Zmarszczył brwi wysilając się na intensywne myślenie, do którego nie był do końca przyzwyczajony. Po zniecierpliwionym spojrzeniu Hemmings'a i jakże długim rozważaniu w końcu się poddał.
-Ona ma depresje.
Tak szybk dodajesz rozdziału, że nie nadążam z czytaniem xD Kocham cię zaa to. Fajnie, żę luke w końcu dowiedział się, że Nancy ma depresję. Może teraz inaczej się zachowa. Kibicuję im jak najbardziej. Podoba mi się ta historia jeszcze bardziej od poprzedniej. Czekam na kolejny rozdziału. Niecierpliwością. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Czekam na następny xD
OdpowiedzUsuńM.
<3 Jeju kovhany rozdział tak lekko się go czyta a jest o poważnym problemie jakim jest depresja. Jednak przy odpowiednim otoczeniu i przy pewnych osobach można sobie z tym poradzić. Oby Luke był tą odpowiednią osobą
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUsuwaja mi sie komentarze i nie wiem o co chodzi i chyba cos sie zepsulo, odpowiem ci u siebie wiec tam zajrzyj ;-;
OdpowiedzUsuń