piątek, 6 lutego 2015

Rozdział Siedemnasty

Rozdział Siedemnasty

-Tak się cieszę-radośnie powiedziała Sarah do Nancy, gdy ta po raz kolejny tego dnia stała przed lustrem przymierzając sukienki. Pierwsza była o kolorze ciemnego granatu ze złotym paskiem, podkreślającym talie, a druga lekko luźniejsza, z ramiączkami, wyszywana czarną koronką.-Weź tą pierwszą. Ta czarna to jak na pogrzeb.
 
-Tak myślisz?-zapytała, obracając się w stronę rodzicielki. Starsza kobieta skinęła głową i zabierając z rąk córki druga sukienkę, wyszła z pokoju, zostawiając ją kompletnie samą. Nancy westchnęła ciężko, siadając na łóżku. Dosłownie chwile po tym, gdy chciała się poddać i wysłać wiadomość do Luke'a, że jednak nie idzie, jej mama wróciła z parą kremowych szpilek w dłoniach. Podała je brunetce, uśmiechając się szeroko.-Skąd je masz?
 
-Kupiłam je kiedyś i kompletnie o nich zapomniałam-odpowiedziała, wzruszając ramionami.- Wiesz...starsze osoby tak mają.
 
-Nie jesteś stara, mamo-odpowiedziała Nancy i odwzajemniłam uścisk, zaproponowany przez Sarah. Odsunęły się od siebie po chwili, a młodsza Torres ubrała na siebie wybrana kreacje i wysokie buty. Do przyjazdu Hemmings'a miała jeszcze kwadrans, więc wykorzystując ten czas zakręciła delikatnie włosy, podkreśliła rzęsy i nałożyła błyszczyk na swoje malinowe usta. Usłyszawszy klakson auta, wybiegła z pokoju i w ostatnim momencie złapała czarną torebkę. Luke obierał się o maskę samochodu. Ubrany był w czarne rurki, białą koszule i czarna marynarkę, która opinała jego silne ramiona. Jego włosy były postawione jak zawsze w górę, ale w wardze nie było kolczyka. Wyglądał naprawdę dobrze, a gdy tylko dostrzegł dziewczynę uśmiechnął się szeroko i otworzył drzwi od strony pasażera. Podziękowała mu od razu, gdy on zajął miejsce kierowcy.
 
-Wyglądasz pięknie-skomentował jej strój, a ona poczuła pieczenie na policzkach. Luke uśmiechnął się delikatnie nie odwracając wzroku od drogi.
 
-Dzięki. Ty też-odpowiedziała po czym oparła lekko głowę o szybę pojazdu. Obserwowała jak drzewa i domy znikały i pojawiały się na przemian, dopóki kilka minut później nie zatrzymali się pod budynkiem szkolnym. Już z zewnątrz słychać było pierwsze takty muzyki, ale dopiero, gdy drzwi się otworzyły melodia zadudniła mocniej w ich uszach. Luke niepewnie splótł delikatne palce ze swoimi, posyłając jej spojrzenie. Na szczęście brunetka uśmiechnęła się lekko w jego kierunku, dając mu znak, że nie zrobił niczego złego.

-Kogo ja tu widzę!-znany głos przebił się przez gwar panujący na korytarzu, więc obrócili się w jego kierunku.-Dobrze cię widzieć, Luke-powiedział Calum, patrząc na przyjaciela.-I ciebie też, Nancy-skierował swoje słowa w stronę dziewczyny.

-Jesteś sam?-zapytał niebieskooki-Ty Calum Hood jesteś sam? Bez żadnej dziewczyny?

-Jasne jasne nabijaj się dalej-odpowiedział mu.-Ale ja słyszałem, że Alice ostrzy sobie na ciebie pazurki, blondasku.

-Super-stwierdził Luke, ale Nancy nie dosłyszała sarkazmu w jego głosie. Poczuła uścisk w żołądku i smutek ogarniający całe jej ciało. Nie chciała tego po sobie poznać, więc zignorowała to i uśmiechnęła się smutno do bruneta, który widząc jej przygnębione, zielone oczy, posłała jej przepraszające spojrzenie.

-Zamierzacie tak tu stać czy może jednak wejdziemy do auli?-zapytał po chwili Hood, klaszcząc radośnie w dłonie. Bez zbędnych słów przekroczyli próg ogromnej sali. W jej kącie stał ogromny stół z ciastami, zimnymi napojami i pączem. Koło niego było kilka okrągłych stolików z białymi obrusami i rozkładanymi krzesłami. Na środku pomieszczenia było puste miejsce, które pełniło role parkietu. Koło niego znajdowało się podium didżeja z głośnikami i laptopem. Ściany były przyozdobione papierowymi lampionami, które dawały trochę światła na ciemnej sali. Różne osoby przechodziły przez pomieszczenie. Kobiety ubrane w szykowne suknie i najczęściej szpilki, a mężczyźni w garnitury i fraki. We trójkę usiedli przy jednym ze stolików, słuchając kolejnej piosenki.

Dwie godziny później cała szkoła bawiła się dobrze. Nawet nauczyciele, którzy na co dzień byli poważni i surowi pokazywali swoją łagodniejsza stronę i pozwalali sobie na śpiewanie. Nancy tańczyła na przemian z Luke'iem i Calum'em, bawiąc się lepiej niż myślała.

-Proszę wszystkich o uwagę!-dyrektorka szkoły krzyknęła przez mikrofon. Cisza momentalnie zapanowała w sali, ponieważ każdy wiedział co to oznacza.-Jak co roku na balu jesiennym, zostaną wybrani król i królowa- napięcie rosło. Każdy czekał na wynik z nadzieją, że to on będzie tym wybranym.-Królową balu jesiennego zostaje...Alice Paten!-dumna blondynka wstała z krzesła i na swoich wysokich szpilkach podążyła po nagrodę. Wszyscy łącznie z Nancy, która nie miała na to ochoty, ale jednak to zrobiła, wstali i zaczęli głośno wiwatować. Mimo to i tak nikogo nie dziwił wynik. Tak było zawsze odkąd Alice przyszła do szkoły.

-Dziękuje wszystkim-powiedziała do mikrofonu, łapiąc kontakt wzrokowy z Torres.-A teraz czas na króla!-krzyknęła, otwierając białą kopertę z szyderczym uśmiechem na krwisto pomalowanych ustach.-Zostaje nim Luke Hemmings!-zaskoczony chłopak otworzył szeroko oczy, ale po popchnięciu Caluma wystał z krzesła. Oczywiście nie brakowało okrzyków radości i piszczenia wszystkich kobieta na sali.

-Dziękuję wszystkim za dzisiejszy bal i z przykrością informuje, że do końca zabawy została niecała godzina-powiedziała starsza kobieta, patrząc na swój zegarek.-Wykorzystajcie to dobrze!

Ale uczniowie nadal wpatrywali się w Luke'a i Alice, tak jakby na coś czekali. Nancy najpierw nie rozumiała o co chodzi, ale szybko dostała odpowiedz. Paten rzuciła się zdezorientowanego blondyna, obejmując go mocno i całując centralnie w usta. Wszyscy momentalnie zaczęli gwizdać, ale Nancy stała z boku wpatrując się w ten raniący widok. Luke nie odwzajemniał pocałunku, ale też nie sprzeciwił się. Ze łzami w oczach wybiegła z sali, ale nikt jej na szczęście nie dostrzegł. Biegła ile sił w nogach w kierunku wyjścia. Nie chciała na to patrzeć. Nie chciała o tym myśleć. Gdy znalazła się już na zewnątrz chłodne powietrze owiało jej ciało. Nie zatrzymywała się. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, bezpiecznym miejscu, lecz jej plany pokrzyżowały się. Zderzyła się z czyjąś sylwetką, upadając na chodnik.
 
 
**********
Hej! Rozdział jest taki sobie, ale czułam, że powinnam już coś dodać. Skończyły mi się ferie, więc teraz będę musiała wsiąść się ostro do nauki. Jedyne co chciałam wam przekazać to to, że Łowca Samobójców jest już na wattpadzie (kilk), a na blogspot będziecie musieli jeszcze chwile poczekać, ponieważ czekam na szablon. Możecie już obejrzeć zwiastun :