Rozdział Dziewiąty
Kolejne dwa dni minęły Nancy dość spokojnie. Nie chodziła do szkoły, nawet nie wychodziła z domu wmawiając Sarah, że źle się czuła, a ponieważ jej matka była nadopiekuńcza pozwoliła zostać jej w domu. Głownie spała i myślała o swoich dalszych losach. Wybaczyła swojemu przyjacielowi, ale to wcale nie oznaczało, że potrafiła mu na nowo zaufać. Ich relacja była dziwna. Gdy go widziała, jego ciepły uśmiech, niesforne loki i silne ramiona, w których czuła się bezpiecznie cieszyła się, że go odzyskała. Ale wspomnienia z przeszłości i cały ból wracały jak bumerang rzucony chwile temu. Obawiała się, że znów zostanie skrzywdzona, że zaufa niewłaściwej osobie. I nic nie mogła na to poradzić. Westchnęła ciężko przeczesując brązowe włosy. W ciągu ostatnich kilku godzin burczenie w brzuchu zaczęło się nasilać, więc zgodnie z głosem żołądka, który ewidentnie domagał się jedzenia zeszła z łóżka. Nałożyła szare dresy i białą, zwyczajną bluzkę. Zadowolona ze swojego luźnego stroju wyszła z pokoju kierując się do kuchni. Już w progu zauważyła swoją mamę, która z zadowoleniem robiła omlety. Kiedy ich podobne tęczówki spotkały się kobieta posłała jej szeroki uśmiech, który Nancy delikatnie odwzajemniła. Bez większych słów usiadła przy blacie patrząc na Sarah. Była piękną kobietą , więc tym bardziej nie rozumiała dlaczego jej ojciec ją zdradził. Jej ręce były zawsze delikatne, niczym jedwab, a uśmiech wyrażał całą miłość i ciepło.
-Kochanie, zaraz muszę wychodzić do pracy. Wrócę wieczorem-powiedziała nakładając jedną, dość sporą porcje na talerz córki.-Pamiętaj, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń.
-Dobrze-porzuciła swój posiłek i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych, aby je zamknąć.- Mamo...
-Tak skarbie?-zielone oczy Sarah napełniły się troską i lekkim niepokojem, kiedy odwróciła się gwałtownie w stronę Nancy.
-Ashton wrócił...i nie wiem, czy powinnam mu znowu zaufać-jej głos delikatnie zadrżał. Mina jej mamy wyrażała nie tylko zdziwienie, ale też ogromną radość. Zamknęła córkę w szczerym uścisku. Nancy przypomniało się jak to było, kiedy była młodsza. Przychodziła do mamy i mówiła o kłótni z koleżankami, słabej ocenie czy nieszczęśliwej miłości. I właśnie wtedy Sarah ja przytulała sprawiając, że całe zło znikało.
-To od ciebie zależy czy będziesz potrafiła czy nie-wyszeptała całując córkę w czubek głowy.-Ale pamiętaj, że ludzie zasługują na drugą szanse.- rozluźniła uścisk i bez dalszych słów zamknęła drzwi za rodzicielką. Wróciła do kuchni i dokończyła swój posiłek.
Kiedy na zegarze dochodziła już czternasta usłyszała dzwonek do drzwi. Ze zdzwioną miną kierowała stopy w tamtym kierunku. To nie mogła być jej mama, ale kto inny przyszedł by do niej?
-Część- lekko szorstki głos blondyna doszedł do jej uszu, kiedy otworzyła drzwi. Niebieskie oczy wyrażały zmęczenie i troskę, ale gdy spotkały się z jej zielonymi spuściła wzrok na swoje czarne skarpetki.
-Hej...Po co przyszedłeś?-jej głos musiał zabrzmieć niemile, bo na twarzy chłopaka pojawił się grymas. Poczuła lekkie poczucie winy przypominając sobie, jak ostatnio go potraktowała. Odsunęła się lekko od drzwi robiąc przy tym miejsce. Luke lekko uśmiechnął się, gdy mijał ją w przejściu.
-Morris kazała przekazać ci lekcje i w razie konieczności wytłumaczyć coś jakbyś czegoś nie rozumiała.- wyprzedziła go, pokazując, aby podążył za nią.-Ładny dom.
-Dzięki-wyszeptała trochę zmieszana. Milczeli przez chwile patrząc na siebie, dopóki Nancy nie przerwała tego kontaktu. Luke odchrząknął i wyjął z plecaka kilka książek stawiając je na biurku.
-Wiesz...ja wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale to działa tylko z twojej strony-stanął prosto i nabrał powietrza podczas, gdy brunetka patrzyła na niego nic nie mówiąc.- Ale ja wiem, że jesteś inna, że masz w sobie skarb zakopany gdzieś głęboko w sercu, że boisz się odtrącenia. Ja...chyba nigdy nic podobnego nie czułem do nikogo. To śmieszne wiem, ale...nie chce, żebyś była smutna.-spuścił głowę będąc lekko zażenowanym i zawiedzionym. Liczył, że jeśli zdobędzie się na chwile prawdy to Nancy jakoś na to zareaguję, zrobi cokolwiek. Ale ona stała tam nie wiedząc co powiedzieć, dlatego milczała. Poczuła ciepło w sercu kiedy ich oczy ponowie się spotkały, ale to tym razem on to przerwał. Naszła ją nagła potrzeba powiedzenia o wszystkim, ale ją powstrzymała. Obserwowała jak tylko wyciągnął ostatni zeszyt z plecaka i położył go otwartym. Wyszedł z pomieszczenia bez jakiegokolwiek pożegnania. Chwile po tym jak zniknął z jej pokoju usłyszała trzask drzwi. Zamknęła na chwile oczy i podeszła do biurka. Chwyciła otwarty zeszyt i to zauważyła.
Zapisany numer telefonu.
-Kochanie, zaraz muszę wychodzić do pracy. Wrócę wieczorem-powiedziała nakładając jedną, dość sporą porcje na talerz córki.-Pamiętaj, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń.
-Dobrze-porzuciła swój posiłek i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych, aby je zamknąć.- Mamo...
-Tak skarbie?-zielone oczy Sarah napełniły się troską i lekkim niepokojem, kiedy odwróciła się gwałtownie w stronę Nancy.
-Ashton wrócił...i nie wiem, czy powinnam mu znowu zaufać-jej głos delikatnie zadrżał. Mina jej mamy wyrażała nie tylko zdziwienie, ale też ogromną radość. Zamknęła córkę w szczerym uścisku. Nancy przypomniało się jak to było, kiedy była młodsza. Przychodziła do mamy i mówiła o kłótni z koleżankami, słabej ocenie czy nieszczęśliwej miłości. I właśnie wtedy Sarah ja przytulała sprawiając, że całe zło znikało.
-To od ciebie zależy czy będziesz potrafiła czy nie-wyszeptała całując córkę w czubek głowy.-Ale pamiętaj, że ludzie zasługują na drugą szanse.- rozluźniła uścisk i bez dalszych słów zamknęła drzwi za rodzicielką. Wróciła do kuchni i dokończyła swój posiłek.
Kiedy na zegarze dochodziła już czternasta usłyszała dzwonek do drzwi. Ze zdzwioną miną kierowała stopy w tamtym kierunku. To nie mogła być jej mama, ale kto inny przyszedł by do niej?
-Część- lekko szorstki głos blondyna doszedł do jej uszu, kiedy otworzyła drzwi. Niebieskie oczy wyrażały zmęczenie i troskę, ale gdy spotkały się z jej zielonymi spuściła wzrok na swoje czarne skarpetki.
-Hej...Po co przyszedłeś?-jej głos musiał zabrzmieć niemile, bo na twarzy chłopaka pojawił się grymas. Poczuła lekkie poczucie winy przypominając sobie, jak ostatnio go potraktowała. Odsunęła się lekko od drzwi robiąc przy tym miejsce. Luke lekko uśmiechnął się, gdy mijał ją w przejściu.
-Morris kazała przekazać ci lekcje i w razie konieczności wytłumaczyć coś jakbyś czegoś nie rozumiała.- wyprzedziła go, pokazując, aby podążył za nią.-Ładny dom.
-Dzięki-wyszeptała trochę zmieszana. Milczeli przez chwile patrząc na siebie, dopóki Nancy nie przerwała tego kontaktu. Luke odchrząknął i wyjął z plecaka kilka książek stawiając je na biurku.
-Wiesz...ja wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale to działa tylko z twojej strony-stanął prosto i nabrał powietrza podczas, gdy brunetka patrzyła na niego nic nie mówiąc.- Ale ja wiem, że jesteś inna, że masz w sobie skarb zakopany gdzieś głęboko w sercu, że boisz się odtrącenia. Ja...chyba nigdy nic podobnego nie czułem do nikogo. To śmieszne wiem, ale...nie chce, żebyś była smutna.-spuścił głowę będąc lekko zażenowanym i zawiedzionym. Liczył, że jeśli zdobędzie się na chwile prawdy to Nancy jakoś na to zareaguję, zrobi cokolwiek. Ale ona stała tam nie wiedząc co powiedzieć, dlatego milczała. Poczuła ciepło w sercu kiedy ich oczy ponowie się spotkały, ale to tym razem on to przerwał. Naszła ją nagła potrzeba powiedzenia o wszystkim, ale ją powstrzymała. Obserwowała jak tylko wyciągnął ostatni zeszyt z plecaka i położył go otwartym. Wyszedł z pomieszczenia bez jakiegokolwiek pożegnania. Chwile po tym jak zniknął z jej pokoju usłyszała trzask drzwi. Zamknęła na chwile oczy i podeszła do biurka. Chwyciła otwarty zeszyt i to zauważyła.
Zapisany numer telefonu.
**********
Okey, nie wiem czy powinnam to pisać, czy być może samo wyszłoby to w opowiadaniu, ale wole tutaj, bo znając mnie to mogę to pominąć, a to by była porażka. Jeśli chodzi o Ashtona to on nie jest osobą z prologu, a sama depresja nie trwała dziesięć lat tylko rok, tak jak jest to opisane w pierwszym rozdziale. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, lub widzicie błędy to piszcie śmiało.
Dziękuje za 3000 wyświetleń! Za tydzień na pewno nie będzie rozdziału, gdyż wyjeżdżam i nie będę miała nawet jak go napisać.
W prawym górnym rogu zrobiłam ankietę. :))))
Dziękuje za 3000 wyświetleń! Za tydzień na pewno nie będzie rozdziału, gdyż wyjeżdżam i nie będę miała nawet jak go napisać.